Forum Defenders of Valinor Strona Główna Defenders of Valinor
Oficjalne forum gildii Defenders of Valinor
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Czy literatura potrafi wzruszać , czy potrafi zachwycać?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Defenders of Valinor Strona Główna -> Twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Isecross
Wyróżniony



Dołączył: 14 Lip 2006
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Otchłani Miejsc i Czasów...

PostWysłany: Pią 23:11, 25 Sie 2006    Temat postu: Czy literatura potrafi wzruszać , czy potrafi zachwycać?

Pewnej słonecznej leniwej niedzieli ludzie spacerowali z błogością na twarzach po parkach miejskich , ciesząc się ciepłymi promieniami słońca , które również z lubością ogrzewały twarze bawiących się dzieci , wtulonych w siebie par zakochanych , bądź też zwykłych przechodniów cieszących się z pięknego dnia. Ludzie chodzili nigdzie się nie śpiesząc , zapominając o trudach życia , oddając się bez reszty przyjemnościom , jakim były spacer po parku , kosztowanie lodów w pobliskich kawiarniach , patrzenie na pobliskie oczko wodne , które skrzyło się w blasku słońca. Jednak nie wszyscy tej niedzieli cieszyli się przyjemnościami takimi jak większość ludzi.
W odległej części parku stał budynek , pięknej budowy i postury , odbijający się w tafli pobliskiego oczka wodnego. Budynek , a raczej pałac , był wzniesiony w klasycystycznym stylu. Piękne wysokie kolumny utrzymywały sklepienie , a zdobiące owe sklepienie rzeźby aniołów wyrażały bezbrzeżny podziw nad wysiłkami tych kamiennych filarów. Po obu stronach wejścia do pałacu , znajdowały się wysokie okna , przez które ktoś znacznego wzrostu mógł zajrzeć i zobaczyć co w owym pałacyku się dzieje. A działo się w nim nie mało. Łagodnymi falami ze środka płynęła muzyka. Piękna , spokojna , wręcz usypiająca. Ktoś kto jej słuchał musiał leżeć na wygodnej sofie , zapewne luksusowej , leniwymi ruchami kiwał dłonią w rytm cudownej melodii. Ktoś znający się odrobinę rozróżnił by Die Fledermaus Overture Johanna Straussa II. Można by pomyśleć , że to jest spokojna niedziela , którą spędza wielki bogacz w swej posiadłości. Wtem nagle piękną melodię zagłuszył ryk:
- Nie! Nigdy się z tym nie zgodzę! A wy nie przestawajcie grać! – ktoś ryknął w głębi budynku do muzyków , którzy przerwali grę.
Zapewne ciekawi wszystkich co się tam wydarzyło , a zakładam , że jeszcze bardziej ciekawi wszystkich co tam się dopiero wydarzy. Przenieśmy się więc do głębi budynku. Przepływając łagodnie przez sale pięknego wystroju , bogato zdobione najróżniejszymi rzeźbami , aż dopływamy do wielkiego pomieszczenia , gdzie w jednym końcu pomieszczenia siedział kwartet smyczkowy i właśnie zaczynał Nad pięknym modrym Dunajem , a na drugim końcu siedział spory tłum , składający się głównie z bogato ubranych mężczyzn , jednak można w nim było znaleźć również dwie kobiety pięknej urody. Jeden z owych panów był czerwony na twarzy i wyraźnie wściekły.
- Panie Potocki! Niechże się pan opamięta! Proszę nie raczyć nas takim pokazem niewychowania! – skarciła głośno czerwonego mężczyznę kobieta , odziana w suknię niezwykłej urody.
- Całkowita racja , droga pani. Stanisławie , przyszliśmy tutaj porozmawiać , a nie wydzierać się na siebie nawzajem. To naprawdę nie jest w dobrym tonie , tak krzyczeć , tym samym przerywając naszym znakomitym muzykom. – odezwał się postawny jegomość w czarnym surducie , siedząc na obitym czerwonym materiałem fotelu.
- Bardzo przepraszam. Jeśli moje zachowanie się jeszcze powtórzy , poproście mnie śmiało o wyjście z sali. – powiedział skruszony Stanisław Potocki , siadając na swoim fotelu.
- Więc na czym to skończyliśmy , zanim pana Stanisława opuściła chęć do kulturalnej rozmowy? – spytała pozostałych piękna młoda kobieta , zwana Elżbietą de Tancarville.
- Właśnie mieliśmy zacząć kolejny temat naszego dzisiejszego zebrania , a mianowicie „Czy literatura potrafi wzruszać , czy potrafi zachwycać?” Kto ma chęć zabrania głosu? – zapytał Sigismund deVries , czytając z przygotowanego arkuszu , kolejny temat do dyskusji.
- Proponuję by zaczęła jedna z pań… - zaczął Stanisław Potocki , zapewne usiłując odzyskać choć troszkę poważania u reszty grupy. Kobiety spojrzały po sobie , w końcu Elżbieta lekko skłoniła głową Teresie Merigold , która od razu zaczęła.
- Dziękuje bardzo , drogi panie. Jeśli miałabym się wypowiedzieć , to na samym początku pragnę zapytać , o jakim rodzaju literatury tutaj mówimy?
- Nie zostało to wyszczególnione. Musimy chyba przyjąć , że mówimy o literaturze , jak o całości. – odpowiedział Sigismund , poprawiając frak.
- No cóż… więc dziś proszę państwa mamy temat-rzekę do dyskusji. Bowiem rodzajów literackich jest tyle , że niejeden specjalista może się w nich zagubić. Niełatwo też jest mówić o konkretnych gatunkach , ponieważ w każdym znajdują się dzieła i niesamowicie piękne jak i te , które należałoby jedynie spalić.
- Znowu pani Teresa ma rację. Trudno ocenić konkretny gatunek jako udany czy nie. Gwoli wyjaśnienia: czy dany gatunek potrafi nas wzruszyć i zachwycić czy też nie potrafi. – odezwał się gospodarz Artaud Terranova.
- Oczywiście mam nadzieję , że mówimy tutaj o literaturze współczesnej , prawda? – upewnił się Ignacy Wybicki.
- A dlaczegóż to tylko o współczesnej? – pan August Koniecpolski , z dawna nie odzywający się , zapytał nagle.
- Wyjaśnienie jest przydługawe , więc jeśli będę kogoś z zebranych tutaj osób nudził , niech da mi znać , dobrze? – widząc potakujące głowy , pan Ignacy wstał i podszedł do miejsca , skąd mógł widzieć wszystkich tu zebranych. – Przypatrzmy się historii. Starożytność. Wspaniały okres , rozkwit cywilizacji Greków , Rzymian , Persów. Teraz zapytam Was co wiemy na temat literatury tamtych czasów?
- Przecież istnieją takie piękne dzieła jak Iliada , Odyseja czy Dzienniki Platona i one nam dają przeświadczenie , że w tamtym okresie była tworzona cudowna literatura! – wykrzyknął z emfazą , już znany wszystkim jako wielbiciel literatury starożytnej , August Koniecpolski.
- Otóż to! Ile znamy dzieł tamtego okresu? Ile przetrwało do dnia dzisiejszego? Ile naprawdę godnych uwagi dzieł przetrwało do dnia dzisiejszego?
- Te , co wymienił pan August plus kilka innych , ale to wszystko.
- A dlaczego tak się stało?
- Bo na przestrzeni wieków tylko te wybitne się zachowały i nie zostały zapomniane. – popisała się domyślnością pani Elżbieta.
- Dokładnie. We współczesnej literaturze takiego procederu nie ma. Oczywiście , za pięćdziesiąt lat nasze dzieci , bądź wnuki będą pamiętały tylko o tych znakomitych dziełach naszych czasów , inne natomiast , można powiedzieć , nie przejdą do historii. Dlatego załóżmy , że literatura starożytna jest w pewnym sensie doskonała. Przecież już w swoich czasach była uznawana za wyjątkową.
- Racja panie Wybicki. Iliada jest piękna pod każdym względem. Zachwyca nas swoim rozmachem , czaruje opowieścią o tragicznej miłości , wreszcie fascynuje swą batalistyką i wielką różnorodnością postaci. – dorzuciła Teresa Merigold , widząc gorliwie potakującego pana Augusta.
- To samo oczywiście odnosi się do Odysei. Ale skupmy się na literaturze współczesnej , skoro wszyscy zgodziliśmy się , że literatura starożytna jest doskonała.
- Przynajmniej w znakomitej większości się zgodziliśmy – powiedział Robert Galla , obserwując nadąsanego Augusta Koniecpolskiego.
- No tak czy inaczej , wróćmy do rozmowy o literaturze współczesnej… - nie zdążył skończyć pan Ignacy , gdy mu przerwał milczący od początku nowego tematu , pan Sebastian Radcliffe , wykładowca filologii francuskiej.
- Rozumiem już zamysł pana Wybickiego. Chce nam pan uzmysłowić , że w dzisiejszych czasach , gdzie papier , o tak! , papier jest towarem bardzo szeroko dostępnym i praktycznie każdy ma ,a przynajmniej powinien mieć kilka książek , jest wydawana wielka ilość książek , które zostały napisane przez , delikatnie mówiąc , leciwych pisarzy i nadają się jedynie na śmietnik. Dlatego przedmówca chce rozmawiać o literaturze współczesnej , ponieważ jest większy wybór pozycji , które mamy do dyspozycji. Wybaczcie za rym. – mrugnął do zgromadzony Sebastian Radcliffe. – Jako , że się zgadzam z twierdzenie tematu , to postaram się moją opinię uzasadnić. Zrobię to na podstawie znakomitej książki , arcydzieła pisarstwa…
- No niechże pan nas już nie męczy! Jaka to książka? – zapytał któryś z obecnych.
- Mistrz i Małgorzata , pióra Michaiła Bułhakowa. – odpowiedział z promiennym uśmiechem wykładowca filologii francuskiej.
- Znakomity wybór!
- Naprawdę piękna książka! – posypały się wyrazy uznania.
- Tak więc zacznę od niesamowitego przedstawienia Szatana w tejże książce. Jest on dowcipny , inteligentny oraz jak się okazuje jest niesamowitym dżentelmenem. Ponadto bardzo mnie zdumiewała postawa Jezusa w opowieściach Wolanda. Rzadko kiedy możemy zauważyć takie podejście do Jezusa. Zwłaszcza w naszym kraju , który jak wiemy ślepo podąża za jednym i tym samym od wielu pokoleń , mało się zastanawiając nad samą istotą wiary.
- Ale przecież nie będziemy rozmawiać o religii , drogi Sebastianie. Jeśli się zgodzisz , to dorzucę kilka słów od siebie , dobrze? – widząc skinięcie głową poprzedniego mówcy , Jan Taggendorf kontynuował. – Mnie natomiast podobał się najbardziej Kot Behemot i jego nienaganny humor. Proszę o wybaczenie wszystkich , zapomniałbym o postawie owego kocura-demona , postawie wiecznie poszkodowanego , a jednocześnie tryskającego humorem.
- Dokładnie panie Janie! Ale wspomnijmy o drugiej części tego dzieła. O tytułowym „Mistrzu i Małgorzacie”. O ich pięknej i zarazem tragicznej miłości. O miłości , którą sam Władca Piekieł postanowił uczynić wieczną , robiąc z Mistrza i Małgorzaty swoich towarzyszy , demony inaczej mówiąc.
- Słyszę same głosy zachwytu , więc zgadzamy się , że „Mistrz i Małgorzata” jest przykładem literatury pięknej , zachwycającej nawet takie starożytne serca , jak pana Augusta? Tak? Cóż to pani Tereso? Łzy? Jakoś panią uraziłem? – spytał przestraszony Wybicki , z miejsca podchodząc do ocierającej łzę kobiety.
- Nic… , tylko ilekroć czytałam tą książkę , tylekroć wzruszałam się nad losem owej pary. Prawdziwe arcydzieło! – otarła ostatnią łzę z policzka i spojrzała hardo na resztę zebranych. – Czy zgadzamy się , że „Mistrz i Małgorzata” zalicza się do literatury wzruszającej i zachwycającej nas?
- Tak!
- No jasne!
- A jakże!
- Powiedzmy… - rzucił August Koniecpolski , a reszta spojrzała na niego jak na coś obrzydliwego , co przykleiło im się do podeszwy.
- Oczywiście , że tak!
- No ja też się zgadzam , więc mamy przegłosowane. Ktoś ma jakąś propozycję odnośnie książki , która zasługuje na miano książki , zdolnej poruszać nasze serca i wzbudzać podziw?
- Ja mam jedną propozycję , jednak nie wiem czy ktokolwiek zechce mnie wysłuchać , ponieważ jest to książka z gatunku rzadko omawianego na naszych spotkaniach. Chodzi mi o całkiem nową pozycję Stevena Eriksona zwaną Bramy Domu Umarłych.
- O czym jest ta książka?
- Opowiada ona o wojnie , która toczy się między wojskami jednej prorokini , a potężnemu imperium , które jednak coraz bardziej stacza się ku upadkowi. Jest tam wiele wątków , jednak ja chciałbym poruszyć tylko dwa. Pierwszy wątek dowódcy zwanego Coltainem. Drugi opowiada o dwóch przyjaciołach. Który wątek was bardziej interesuje? – zapytał Arteud Terranova , czekając na reakcje zebranych w pałacu osób. - Osobiście bardziej interesuje mnie pierwszy wątek , może być? – upewnił się Stanisław Potocki , znany wielbiciel bitew i najróżniejszych taktyk , wojsk.
- Skoro odpowiada wam to , to zacznę od początku. Głównym wątkiem jest odwrót uciekinierów , osłanianych przez armię Coltaine’a. Dramatyczność tej sytuacji rośnie , gdy okazuje się , że najbliższe wolne miasto jest oddalone blisko o półtora miesiąca drogi. Półtora miesiąca drogi pośród tysięcy cywili i setek bydła. Nic nie byłoby w tym strasznego , gdyby nie klimat terenu przez jaki musi ta armia przechodzić. Przez pustynię. Na dodatek cały czas nękana przez atakujących ją od tyłu wojowników prokini. Cała książka opisuje na przemian perypetie owych wojowników , którzy ciągle giną pod naporem przewagi liczebnej nieprzyjaciela i przygody dwóch przyjaciół.
- Tragizm ucieczki tej armii zwanej Sznurem Psów zwiększają opisy , w których kawaleria oddaje ostatnie resztki wody swym wierzchowcom , a potem wypija… ekhm… mocz. Tylko by przeżyć , by wywalczyć drogę cywilom do miasta. Jak można przewidzieć w mieście stacjonuje armia , która mogłaby pomóc Coltaine’owi , jednak ona dowodzona jest przez tchórza , bojącego się opuścić bezpiecznych murów twierdzy. Finał dramatu odbywa się prawie pod murami miasta. Cywile , którym przewodził przyjaciel Coltaine’a , historyk imperialny , docierają do miasta , jednak cenę za dotarcie płaci dowodzący Sznurem Psów.
- Wspinając się na wzgórze , z garstką żołnierzy , jest atakowany ze wszystkich stron. W końcu ostatni bastion pada. Nawet z daleka można zauważyć krzyż , na którym wisi Coltaine. Dowódca , który pokonał pół kontynentu , przeszedł przez pustynię , z kilkudziesięcioma tysiącami cywili , nękany nieustannymi atakami , jest męczony przez hordy nieprzyjaciół. Z murów twierdzy wznosi się lament. Lament trwogi , strachu i rozpaczy. Bezdennej jak otchłań. W końcu znajduje się jeden człowiek , który zgadza się zabić Coltaine’a , by ulżyć jego cierpieniom. Strzała trafia. Coltaine umiera. Śmiercią bohaterską i piękną. Nie będę ukrywał tutaj , że roniłem łzy jak grochy , przełykałem głośno ślinę , myśląc nad wszystkim co on dokonał.
- Co tym samym dokonał Erikson swoją książką zmuszając mnie do rzewnych łez. Wręcz do żałoby nad takim dowódcą. Za to uważam go za twórcę , który mnie zachwycił i wzruszył. Do łez… - zamilkł na chwilę pan Arteud.
- Ekhm? Drugi wątek? – zapytał po chwili głębokiego milczenie Sigismund de Vries. Nawet orkiestra przestała grać.
- A tak. Drugi wątek jest równie tragiczny. Ale tutaj opowiem pokrótce , by was nie zanudzić. – mrugnął do zebranych Terranova. – Więc dwoje przyjaciół , Icarium i Mappo , podróżowali przez wieki , przez dziesiątki wieków po różnych kontynentach świata. Icarium , jako istota , której gniewu bały się wszystkie istoty na ziemi , był omijany szerokim łukiem. Gniew ten był zaprawdę straszliwy , a trwał do momentu gdy wszyscy wokół byli martwi. Nikt nie mógł wtedy Icariuma powstrzymać. A ten istniejąc od tysięcy lat wpadał w gniew wielokrotnie i tym samym pozbawiając życia całych cywilizacji. Zapytacie na czym polegał tragizm tego zestawienia?
- Otóż to. Co w tym jest takiego tragicznego?
- Fakt , że Icarium cierpiał na wielką amnezję. Ale cały czas poszukiwał odpowiedzi na pytania Kim jest? Skąd jest? Wędrował po kontynentach , zwiedzał ruiny , zniszczonych przez siebie samego cywilizacji , ale tego nie pamiętał. Jedna osoba była zawsze koło niego i pamiętała. Mappo. Dręczony wyrzutami sumienia wobec swego przyjaciela , a jednocześnie zaprzysiężony by nic mu nie mówić. I nie dopuścić do dowiedzenia się o tym. Wewnętrzny konflikt rozdzierał serce Mappa , lojalność wobec przyjaciela czy zobowiązanie wobec przysięgi. I jeszcze ciągle towarzyszenie Icariumowi w jego poszukiwaniach , po tych samych miejscach , po tych samych zniszczonych metropoliach , gdzie wspomnienia wracały do niego niczym bumerang. Wspomnienia w których jego przyjaciel niszczy całe ludy , a on , Mappo Trell , przygląda się temu z bólem w sercu. Na tym polegał konflikt wewnętrzny i tragizm tego zestawienia. Z tych dwóch powodów jestem przekonany , że książka , o której wspominałem powinna dostać miano „wzbudzającej emocje i zachwyt”. Czy zgadzacie się ze mną?
- Rozumiem przywiązanie pańskie do tej książki , ale żeby określić czy rzeczywiście jest tak dobra , by dostać to miano , musielibyśmy ją przeczytać i wtedy ocenić.
- Jednak to , co było w książce najważniejsze , streściłem Wam! – żachnął się Terranova.
- Oczywiście , jednak zrobił pan to , na tyle nieskładnie , że niewiele zostało z tego uroku. – odezwała się Elżbieta de Tancarville , odrzucając włosy do tyłu.
- Niestety nie możemy przyznać takiego tytułu Bramom Domu Umarłych. Weźmy też pod uwagę , że każdemu co innego się podoba. Mi może się podobać epicka opowieść o wielkich wojnach i bohaterach , drugiej osobie spodoba się literatura refleksyjna. Wszystko to kwestia gustu.
- Ależ oczywiście. Przecież komuś może się spodobać Pan Tadeusz i czytać go namiętnie od dwunastego roku życia , a ktoś może zasypiać przy szóstej stronie.
- Ale czy zgadzamy się w takim razie z twierdzeniem , że literatura wzrusza i zachwyca?
- Zgadzamy się. – odezwał się w imieniu wszystkich Robert Galla. – Z zastrzeżeniem. Albo dwoma. Pierwsze to kwestia gustu. Są takie księgi , co umieją wzruszyć każdego , kto je przeczyta i te nazywamy arcydziełami. Są też takie księgi co wzruszają tylko niektórych , trafiając w ich upodobania. Drudzy natomiast przeczytają je i nie poczują nic. A przynajmniej nie to , co ich poprzednicy. Druga to kwestia to kwestia ówczesnych pisarzy , którzy w zasadzie kalają dobre imię literatury , swoimi tekstami. I te „dzieła” nie wzruszą nas , ani nie zachwycą. Wzbudzą jedynie politowanie , albo jeszcze gorszą obojętność. I te książki zostaną zapomniane. Popatrzmy na przestrzeń dziejów. Ile książek przetrwało w każdej epoce jako te wybitne , a ile zostało zapomnianych? To pytanie zostawiam Wam drogie panie i drodzy panowie do przemyślenia.
Przez jakiś czas milczeli wszyscy , rozważając w duszy to spotkanie. Kwartet smyczkowy zagrał Tritsch-Trasch Polkę , po czym z ukłonem wycofał się. Pierwsza wyszła Teresa Merigold , po czym reszta , nadal w ciszy skierowała się ku wyjściu. Pod pałacykiem stały karoce i powozy. W końcu goście pojechali , a gospodarz Arteud Terranova , długo patrzył za nimi.
Ludzie tymczasem wyrywali się powoli z niedzielnego otępienia. Spostrzegali , że już późno , że czas już iść do domu. Dzieciaki wracały do rodziców z niechęcią , bowiem zabawa jak zwykle rozkręciła się najlepiej na koniec pobytu w parku. Kawiarnie zaczęły opuszczać rzesze klientów. Leniwa atmosfera opuszczała wszystkich ludzi , przypominając im , że następnym dniem jest zwykły pracujący poniedziałek. Większość ludzi wróciła spokojnie do swych domów , zjadła bez pośpiechu obiad. Odwiedziła kościół , będąc przyzwyczajonym do cotygodniowych mszy. Wieczorem można było zobaczyć kilka par przechadzających się po parkach , podziwiających niezwykle piękny zachód słońca. Mniejszość zaś zaszyła się w swoich sanktuariach , ze szklaneczką brandy bądź zimną lemoniadą , trzymając na kolanach książki. Pogrążała się coraz głębiej w uczuciach bohaterów , zanurzając się w wytworzony w ludzkim umyśle świat , całkowicie zapominając o tym świecie rzeczywistym. Czytając. Książki , które stały się dla nich drugim , jeszcze bogatszym światem. Co w nich odnajdą? I czy ich to zachwyci? To już każdy czytelnik sam sobie odpowie…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Boilo.
Nowy



Dołączył: 11 Lip 2006
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: B-tów

PostWysłany: Sob 11:46, 26 Sie 2006    Temat postu:

czy to nie jest czasem ta praca, co Wam ja Tofik pisac kazal ? Very Happy

anyway - nice ^.-


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Isecross
Wyróżniony



Dołączył: 14 Lip 2006
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Otchłani Miejsc i Czasów...

PostWysłany: Sob 12:28, 26 Sie 2006    Temat postu:

A i owszem ^^

Rozprawka w formie opowiadanie xD

Bardzo mi się przyjemnie pisało zwłaszcza przy utworach wymienionych w textcie ^^

Thx!

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Defenders of Valinor Strona Główna -> Twórczość Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin